Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2014

Miniaturka

Mając trochę czasu udało mi się poprawić moją pierwszą miniaturkę, by czytało się ją o wiele lepiej niż dotychczas xD Była beznadziejnie napisana, a historia jest tak ciekawa, że zasługuje na lepsze opisanie jej. Tak więc przedstawiam historię pt: Przysięgasz?   Jest o przyjaźni :) Zainspirowałam się własnymi doświadczeniami, a także innych osób. Każdy z nas miał takiego kumpla z podwórka, z którym robiło się dosłownie wszystko: grało się w piłkę nożną, rysowało, żartowało z sąsiadów. W większości przypadków taka przyjaźń przemija. Ale bywają wyjątki.  Miłego czytania xx See you soon. 

Rozdział 17

   Jadąc autem do domu patrzyłam na mijanych przechodniów, którzy z uśmiechem spacerowali po ulicach LA. Mieli taki dobry dzień. A ja?    Ściskałam w dłoni chusteczkę, całą mokrą od łez, które co chwilę ścierałam z policzków. Nie mogłam przestać płakać. To było dla mnie zbyt bolesne, bym to wytrzymała bez wybuchu emocji. Zwłaszcza, że pierwszy raz złamano mi serce. Mówiono mi, że to okropne uczucie, ale nie sądziłam, że aż tak. Artur obiecał, iż nigdy mnie nie zrani. Co mam z tej obietnicy? Nic oprócz bólu i cierpienia. Jak mogłam mu zaufać?    Jared wjechał na podjazd przed domem i zatrzymał auto. Wysiadł pierwszy by po chwili otworzyć mi drzwi i wziąć mnie za rękę. Pomógł mi wstać z fotela, zamknął drzwi i poprowadził mnie do wejścia. Weszliśmy do środka. Ja od razu skierowałam się do swojego pokoju, by tam pobyć w samotności ze swoimi myślami. Powoli wkroczyłam do pomieszczenia i zobaczyłam Charliego na moim łóżku. Westchnęłam i usiadłam obok niego, a ten podniósł się i chciał pol

Rozdział 16

Obraz
Następnego dnia    Od razu po wstaniu z łóżka ubrałam się, zjadłam śniadanie i razem z Mattem pojechaliśmy do kliniki dowiedzieć się co z psem. Nie umiałam spać w nocy, bo wciąż myślałam o tym, co dolega zwierzęciu. Może i za bardzo dramatyzowałam, ale Charlie był moim pierwszym psem i chciałam się nim opiekować najlepiej jak potrafiłam. Coś musiałam przeoczyć skoro zachorował. To moja wina. Na tą myśl robiło mi się smutno. Siedzieliśmy w gabinecie i czekaliśmy aż weterynarz przyjdzie. Gdy już się pojawił, przysiadł za biurkiem i zaczął mówić co się dzieje.    - Moje przypuszczenia się sprawdziły - spojrzał na nas.    - To znaczy? - zmrużyłam oczy.    - Babeszjoza psia - rzekł.    - Co to?    - Choroba pasożytnicza, przenoszona przez kleszcze - tłumaczył - Powoduje poważne zaburzenie układu krążenia, żółtaczkę, a także znaczne uszkodzenie nerek i wątroby. W najczęstszych przypadkach prowadzi do śmierci.    Śmierci? Było gorzej niż myślałam. Mógł zdechnąć, bo jakiś kleszcz go za