Rozdział 16

Następnego dnia

   Od razu po wstaniu z łóżka ubrałam się, zjadłam śniadanie i razem z Mattem pojechaliśmy do kliniki dowiedzieć się co z psem. Nie umiałam spać w nocy, bo wciąż myślałam o tym, co dolega zwierzęciu. Może i za bardzo dramatyzowałam, ale Charlie był moim pierwszym psem i chciałam się nim opiekować najlepiej jak potrafiłam. Coś musiałam przeoczyć skoro zachorował. To moja wina. Na tą myśl robiło mi się smutno. Siedzieliśmy w gabinecie i czekaliśmy aż weterynarz przyjdzie. Gdy już się pojawił, przysiadł za biurkiem i zaczął mówić co się dzieje.
   - Moje przypuszczenia się sprawdziły - spojrzał na nas.
   - To znaczy? - zmrużyłam oczy.
   - Babeszjoza psia - rzekł.
   - Co to?
   - Choroba pasożytnicza, przenoszona przez kleszcze - tłumaczył - Powoduje poważne zaburzenie układu krążenia, żółtaczkę, a także znaczne uszkodzenie nerek i wątroby. W najczęstszych przypadkach prowadzi do śmierci.
   Śmierci? Było gorzej niż myślałam. Mógł zdechnąć, bo jakiś kleszcz go zaraził. Przypomniałam sobie, że przecież niedawno znalazłam na nim dwa te ohydne robale. To chyba przez nie.
   - Charlie żyje? - przeraziłam się.
   - Tak, proszę być spokojnym. Zadziałaliśmy w ostatniej chwili.
   Ulżyło mi.Naprawdę sądziłam, że już po nim. Na szczęście w porę go tutaj przywieźliśmy. Jednak i moje obawy były słuszne. Wiedziałam, że będzie źle.
   - Charlie powinien dojść do siebie w ciągu tygodnia. Do tego czasu zostanie u nas.
   Z bólem serca go tam zostawiłam na dłużej, ale byłam pewna, że będzie żył. To najważniejsze.

Tydzień później                                                             ***

   - Nie mogę, skarbie. Umówiłem się z Joshem, pamiętasz go? Taki blondyn.
   Zbierałam się do powrotu do domu po udanej próbie i ponownie pytałam Artura czy ma czas tego wieczoru. Znowu wymigiwał się od spotkania. Nie podobało mi się to, ale udawałam, że wszystko jest w porządku.
   - Tak, pamiętam - westchnęłam.
   - Nie złość się. Obiecałem mu - pogładził mój policzek.
   - Nie złoszczę się - stwierdziłam.
   - Kocham cię, wiesz? - szepnął mi do ucha.
   - Wiem.
   Tak bardzo chciałam mu uwierzyć, że spotyka się z tym Joshem, ale czułam, iż kłamie mi w żywe oczy. Jednak wciąż nic nie mówiłam. Czekałam na odpowiedni moment. Sądziłam, że to tylko chwilowe. Ale ostatnio w ogóle nie ma dla mnie czasu. A to jakieś spotkanie ze starymi kumplami albo rozmowa z rodziną, a czasem nawet nie mówił. No wymówek miał milion i w żadną nie umiałam uwierzyć. Ja przeczuwam, gdy ktoś kłamie.
   Po próbie w niezbyt dobrym nastroju podążyłam do studia, gdzie w tym momencie chłopacy nagrywali dalszy ciąg albumu. Mieli już przygotowany prawie cały materiał. Musieli go jeszcze zmiksować i mogli szykować się na premierę albumu, którą ogłosili na 23 marca. Idealnie.
   Chłopacy przygotowali naprawdę świetny materiał. Widać, że jeszcze mieli wiele do powiedzenia. Przysłuchiwałam się ich pracy, a jednocześnie pisałam z Arturem. Tylko na to miał czas, ale nie marudziłam. Pisał, że właśnie siedzi w klubie z tym kumplem. Miałam ochotę iść go poszukać i zobaczyć czy naprawdę jest teraz z nim. Chyba, że znowu miałam jakieś paranoje. Jednak tym razem czułam to bardziej.
   Gdzieś po dwudziestej chłopacy skończyli pracę na dziś nad albumem i zbierali się do domu,a ja wyszłam na zewnątrz, by tam na nich poczekać. Artur nie odpisywał od godziny. Zaczęłam się denerwować. Aż tak trudno było mi odpisać?
   A może przesadzałam? Może głupio mu było pisać na spotkaniu? A może coś się stało?
   Moje myśli przerwał widok kilkadziesiąt metrów dalej. Zobaczyłam Artura... z jakąś dziewczyną. Przez chwilę myślałam co zrobić. Schowałam się za ścianą budynku, żeby mnie nie zauważyli i podglądałam całą sytuację. Rozmawiał z blondynką i był z tego powodu zadowolony. Nie mogłam zobaczyć kim ona jest, gdyż odwrócona była do mnie tyłem. Po pewnej chwili przytulili się i rozeszli na różne strony. Chłopak szedł w moim kierunku, a dziewczyna w drugim. Po chwili Artur skręcił w prawo i znikł, a ja nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie zobaczyłam. Okłamał mnie.Dlaczego? Czemu to zrobił? Nie mógł powiedzieć prawdy?
   Osłupiała usłyszałam jak chłopaki wyszli ze studia i wołali mnie, bym wsiadła do auta. Powoli tam poszłam i wróciliśmy do domu. Tam zamiast zjeść kolację, wyszłam do ogrodu i usiadłam pod drzewem. Potrzebowałam pomyśleć o tym. Spotkał się z jakąś dziewczyną, a wcześniej mówił, że umówił się z Joshem. Przytulili się. Czy to już zdrada? W sumie to nic takiego. Problemem jest to, czemu nie powiedział. Bał się, że będę zazdrosna? Przecież to wiadome, że tak by było, ale jako bym to przeżyła. Po co kłamać? Nie rozumiem.Ja nigdy go nie okłamałam... Nie. Okłamałam. Ale to było w słusznej sprawie. Raz. No... No może i nie jestem niewinna. Już sama nie wiedziałam co o tym sądzić.
   Przybiegł do mnie Charlie bardzo żywiołowy tego dnia. Od powrotu z kliniki był w pełni życia. Gdy pomyślę, że był bliski śmierci, to ciarki mnie przechodziły. Teraz było już wszystko dobrze.
   Okazało się, że razem z psem pojawił się też Jared. Usiadł obok mnie i uśmiechnął się miło. Chyba wyczuł mój zły nastrój.
   - Wszystko w porządku? - spytał, głaszcząc po grzbiecie psa,który położył się przy nim.
   Myślałam nad tym czy mogę mu to powiedzieć. A czemu nie? To mój przyjaciel. Brat. Ufam mu, prawda?
   - Hej, ziemia do Charlie - pomachał dłonią przed moją twarzą.
   - Okłamał mnie - wyrzuciłam z siebie, a on popatrzył na mnie poważnie.
   - Artur?
   - Powiedział, że idzie spotkać się z kumplem. Zamiast tego zobaczyłam go z inną dziewczyną - mówiłam, patrząc w dal - Może to jeszcze żaden dowód zdrady czy coś, ale czemu mnie kłamał?
   Słuchał uważnie każdego mojego słowa,objął mnie ręką i przyciągnął do siebie. Myślał co mi doradzić.
   - Ludzie ciągle kłamią. Trudno jest ich namówić do prawdy - odpowiedział - Ale jakie są powody jego kłamstwa? To wie tylko on.
   Każdy kłamie. Coś o tym wiem. Ten świat to kłamstwo. Wszystko jest na tym oparte. Lecz ponoć kłamstwo wypowiedziane tysiąc razy staje się prawdą. Czy to fakt?
   - Dobra, niech ludzie się wzajemnie oszukują - oznajmiłam - Ale jak można okłamywać w żywe oczy osobę, którą się kocha?
   - Popełniamy wiele błędów.
   Życie, choć mówią, że piękne, to jednak jest cholernie trudne. Za trudne. Czasem nie dziwię się samobójcom. Wytrzymać całą tą presję nie jest łatwe.
   - To postaram się ich nie popełniać.

Dwa tygodnie później                                                   ***

   Dzień koncertu. Byłam w pełni gotowa dać najlepszy występ na jaki mnie było stać. Zero stresu. Nagrodą za świetny koncert miał być utwór "Something more" w moim i Jareda wykonaniu na płycie The Soldiers.
   Stałam z całym moim zespołem na backstage'u i czekaliśmy na nasz występ. Lekko jednak się denerwowałam. Wiedząc, że wśród tłumu był szef wytwórni, nie mogłam zawalić. Chciałam być na płycie zespołu. To mogło otworzyć wiele możliwości nie tylko dla mnie, ale i dla The Lights.
   Ustawiliśmy się w kole i odmawialiśmy swoją własną mantrę przedwystępową.
   - To nasza szansa - mówił Artur - Nie zmarnujemy jej, prawda?
   - Zrobimy to dla muzyki - rzekł Chad.
   - Dla rocka.
   - Dla zabawy - odezwał się Steve
   - Dla marzeń - uśmiechnęła się Hayley.
   - Dla życia - przytaknęłam.
   - Dla zespołu! - krzyknęliśmy razem i weszliśmy na scenę.
   Było ciemno i tłum nas nie widział.Dopiero po chwili światła się rozświetliły i Artur zaczął grać intro jednego z naszych utworów. Po kilku sekundach eksplodowaliśmy muzyką i porwaliśmy do szalonego tańca wszystkich na sali. Szło naprawdę dobrze. Czułam, że dajemy z siebie wszystko. Byliśmy jednością. Nasz poziom  gry osiągnął wyżyny profesjonalizmu. To był najlepszy koncert zespołu.
   Po skończeniu, uradowani zeszliśmy ze sceny i świętowaliśmy udany występ. Na backstage'u byli już The Soldiers i szykowali się na swój koncert. Podeszłam do nich, by dowiedzieć się kiedy mam wejść.
   - Byliście świetni - stwierdził Matt.
   - Dzięki - uśmiechnęłam się - Kiedy mam wejść, żeby z wami zaśpiewać?
   - Damy ci znać - rzekł Jared - A tym czasem możesz stać z publicznością.
   Jak powiedział, tak zrobiłam. Razem ze swoim zespołem wepchnęliśmy się prawie pod samą scenę i czekaliśmy na główna gwiazdę. Artur obejmował mnie od tyłu i całował co jakiś czas w szyję. Ostatnio wszystko między nami wróciło do normy. Miał znów dla mnie czas. A co do tej dziewczyny... Tłumaczył, że to stara kumpela,którą spotkał w drodze do domu. Brzmiało wiarygodnie. Jako, ze nie potrafię długo się na niego gniewać, uwierzyłam w jego słowa. Nawet obiecał, że poświęci mi znowu swój czas. Byłam zadowolona.
   Koncert się rozpoczął. Chłopaki zagrali na początek dwa stare utwory, które znali wszyscy obecni w klubie. Po tym Jared usiadł przy pianinie i mówił do nas przez mikrofon.
   - Nasz pierwszy występ od półrocznej przerwy. Jak się bawicie? - spytał, a fani oklaskiwali ich głośno - Dobrze - zaśmiał się - Zagramy teraz nasz nowy utwór, przy którym pomoże nam pewna osoba - spojrzał w moją stronę - Charlie, zapraszam.
   Ja przepychałam się, by dotrzeć do sceny, a ludzie klaskali mi na zachętę. Gdy już znalazłam się przy Jaredzie, dostałam mikrofon i stanęłam za pianinem, twarzą do przyjaciela.
   - Już ją dziś widzieliście. Znamy się od prawie zawsze i to ona pomogła mi z tą piosenką i bardzo chcieliśmy, bo to ona wykonała ją ze mną - uśmiechnął się do mnie - Something more.
   Zaczął delikatnie naciskać klawisze instrumentu. Ja zaśpiewałam pierwsze słowa wraz z rozpoczęciem gry na gitarze przez Chrisa. Piosenka na początku jest spokojna, dopiero w połowie rozpędza się i słychać w niej lekkie wpływy Radiohead. Śpiewając wraz z Jaredem, miałam wrażenie, że nasze głosy pasują do siebie idealnie, że była między nami ta muzyczna chemia,której tak mało ostatnio w muzyce, ale nie w rocku. Znakomicie mi się z nim występowało, z całym zespołem.
   Dostałam gromkie brawa od fanów i zadowolona zeszłam z powrotem do moich przyjaciół. A zespół kontynuował koncert. Byli w swoim żywiole. Chłopacy dawali czadu na scenie. Skakałam razem z Arturem wśród wielu innych ludzi i znakomicie się bawiłam. Dawno nie byłam na ich koncercie. Miło było zobaczyć braci i resztę, szalejących z instrumentami. Jared jak zwykle powalał swoim seksownym, rockowym głosem wielbicielki zespołu. Matt jakby w transie uderzał w bębny pałeczkami. Chris z łatwością grał każdy akord. To on był tym, który uwielbiał biegać po scenie. A Dominic, niezwykle spokojny, swoim basem dopełniał całą piosenkę. Razem tworzyli zajebistą całość.
   Zwolnili tempo, rozpoczynając jedną ze swoich pięknych ballad. Artur wtulił się bardziej w moje plecy i razem kołysaliśmy się w rytm utworu. Patrzyłam na Jareda, który co jakiś czas spoglądał w moją stronę i uśmiechał się. Mój chłopak, znając słowa piosenki, zaczął mi ją cicho śpiewać do ucha. Byłam w raju. Cudowny wieczór. Do czasu...
   Artur wyszeptał, że za chwilę wróci i puścił mnie z objęcia, odchodząc w tył i zostawiając samą w tłumie. Minęła nieco dłuższa chwila, a jego nadal nie było. Podążyłam w stronę, w którą poszedł, rozglądając się za nim. Zdziwiłam się, że tak mnie zostawił na pastwę nieprzewidywalnego tłumu. Piosenka dobiegała końca, a jego nigdzie nie widziałam. Myślałam nad tym, by wrócić, bo za pewne mnie szukał, gdy nagle dojrzałam chłopaka pod ścianą klubu. Odetchnęłam z ulgą i poszłam w tamtym kierunku. Osłupiałam, gdy zobaczyłam z kim tam stał. Nie tylko stał, a całował się. Z wredną blond żmiją. Nie mogłam w to uwierzyć. Stałam tam i patrzyłam na nich. Artur nawet jej nie odepchnął od siebie,więc pewne było dla mnie, że wciąż coś do niej czuł. Gdy tylko się od siebie oderwali, chłopak spojrzał na mnie i zamarł. Pokręciłam głową z niedowierzania, odwróciłam się na pięcie i skierowałam do wyjścia. Przepychając się przez ludzi, którzy skakali do ostatniej piosenki na set-liście, próbowałam powstrzymać łzy. Serce mnie kuło niemiłosiernie. Ono pękło niczym rozbijający się kieliszek. To boli. Gdy pierwsza łza już popłynęła po moim policzku, dotarłam do korytarza, które prowadziło do tylnego wyjścia. Chciałam jak najszybciej uciec od tego miejsca, bo on tam był. Co on sobie wyobrażał? Że niespostrzeżenie pójdzie do niej, pocałuje i jakby nigdy nic wróci do mnie? O nie, ja nie dam się już oszukać.
   - Charlie! - usłyszałam za sobą, więc się zatrzymałam i odwróciłam do niego - Daj mi to... - nie dokończył, gdyż przyłożyłam mu siarczyście dłonią w twarz.
   - Jesteś kłamcą! - wysyczałam.
   - Daj mi wytłumaczyć...
   - Ale co tu tłumaczyć? - warknęłam - Całowałeś Adriannę.
   - To ona się na mnie rzuciła - próbował się bronić, lecz od początku był na straconej pozycji.
   - I co? Tak trudno było ją powstrzymać? Odepchnąć? - patrzyłam na niego jak na chorego psychicznie - Artur, nie rób z siebie idioty, którym i tak już jesteś. Myślisz, że jestem tak głupia, żeby nie widzieć co właśnie się stało?
   - Gdybyś przy tym była, zobaczyłabyś całą prawdę.
   - Ale nie byłam, bo mnie zostawiłeś tam samą - coraz bardziej się denerwowałam.
   - Ja nie kłamię w tej kwestii - patrzył mi prosto w oczy.
   - Masz świadka, który to potwierdzi? Wątpię, więc daruj sobie - łzy powoli spływały z moich oczu.
   - Charlie, wiesz że nigdy bym cię nie skrzywdził - chciał złapać moją dłoń, lecz ją odtrąciłam - Nie chciałem do tego dopuścić, zrozum.
   - Nie, nie zrozumiem tego - głos mi się łamał - Nie potrafię. To co zobaczyłam wystarczyło mi.
   - Charlotte...
   - Skończ! - wrzasnęłam - Nie chcę już tego słyszeć. Nie chcę widzieć ciebie, daj mi spokój i wracaj do niej! - wykrzyczałam mu prosto w twarz,po czym odwróciłam się od niego, by już nie patrzeć na niego dłużej.
   - Misiu... - poczułam jego dłońna ramieniu, przez co tylko bardziej się rozpłakałam.
   - Odejdź - rzekłam cicho.
   - Dobrze - szepnął, odsuwając się - Rozumiem. Odejdę jeśli tego właśnie chcesz. Przepraszam - usłyszałam jak odchodzi.
   Znowu spojrzałam w jego kierunku. Ujrzałam jak mija Jareda, który przyglądał się całej sytuacji. Popatrzył a Artura zabójczym wzrokiem.
   - Zadowolony? - rzekł do niego, przygotowany do ostrej wymiany zdań.
   - Jared, nie warto - powiedziałam, wycierając łzy z policzka.
   Popatrzył na mnie i szybko podbiegł, przytulając mnie do siebie. Teraz potrzebowałam tylko jego. Od razu jak mnie objął, poczułam bezpieczeństwo. Jednak ból nie zniknął. Zobaczyłam jak Artur się nam przygląda, po czym odszedł i znikł mi z oczu. Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Staliśmy tak z pięć minut zanim choć trochę się uspokoiłam.
   - Będzie dobrze, kicia - szeptał do mnie - Jestem przy tobie.
   Wziął mnie za rękę i prowadził z powrotem do klubu za kulisy, gdzie była reszta zespołu. Założyłam moje aviatorki, żeby ukryć mój stan. Na pewno byłam cała rozmazana i czerwona. Matt, widząc mnie, od razu spostrzegł, że stało się co złego.
   - Co jest? - popatrzył na mnie, potem na Jaya.
   - Artur - rzekł młodszy z braci - Jutro ci wytłumaczę. Chcę teraz ją zawieźć do domu, bo ma dość przebywania tutaj.
   Jak on doskonale wiedział co teraz czułam i czego potrzebowałam.
   - Dobra, to jedź. Ja tu wszystko załatwię - zapewnił - Charlie, będzie dobrze - przytulił mnie mocno - Nie martw się, kruszynko.
   Gdy już się pożegnaliśmy z zespołem, razem z Jaredem zmierzaliśmy do wyjścia. Po drodze minęliśmy Adriannę ze zwycięskim uśmiechem. Miałam ochotę przywalić jej w tą sukowatą twarzyczkę. Ale pomyślałam, że nie zniżę się do jej poziomu i zignorowałam jej złowieszczy wzrok, skierowany na mnie. Jay cały czas trzymał moją dłoń. Czułam, że nie chciał mnie teraz zostawić. Mi to pasowało. W tej chwili chciałam widzieć tylko jego.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No tak, mówiłam, że rozdział będzie z lekkim opóźnieniem. Ale jest, jest, JEST xD
Za chuja mi się nie podoba :( No ale cóż... Jak mus to mus xD
Następny nie wiem kiedy dodam, mam zawalone dni niestety...
Nadal proszę was o komentarze. To naprawdę zachęca do pisania.

See you soon

p.s. Gwarki się udały :D

Komentarze

  1. Halo halo gdzie ty jesteś? Kiedy dodasz następną część? Co do tego rozdziału to jest super. Naprawdę świetny. Czekam na nexta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam małe opóźnienia (szkoła, imprezy, bla bla bla) i dopiero wczoraj napisałam pierwszą scene 17 rozdziału xD niedługo powinno sie coś pojawić xD

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prolog

Część II: Upadek - Rozdział 14

Rozdział 13