Rozdział 20

Dwa tygodnie później

   Przez ostatnie dni spędzanie czasu z braćmi stało się wręcz przyjemnością. Praktycznie codziennie gdzieś wychodziliśmy. Ostatnim razem byliśmy na koncercie Linkin Park w styczniu. Od tamtej pory żadne z nas nie miało czasu. Oni nagrywali płytę, a ja ze swoim zespołem koncertowałam. Dwa tygodnie przed premierą drugiego LP chłopaków, postanowili odpocząć od pracy i nadrobić stracony czas ze mną. Jak za dawnych lat.
   Byliśmy w wesołym miasteczku, gdzie bawiliśmy się jak małe dzieci. Przesadziłam z ilością przejażdżek na kolejce górskiej, czego efektem było zwrócenie waty cukrowej. Nie jestem taka mocna jak przypuszczałam.
   Robiliśmy sobie wycieczki rowerowe po wzgórzach Los Angeles. Okazuje się, że mam lepszą kondycję niż chłopcy. Nie dziwiłam się. Dużo jeździłam, gdy jeszcze mieszkałam w Polsce. Tam były świetne tereny do jazdy. I płaskie i wzniesienia. Dzięki temu mam teraz mocne nogi.
   Chłopacy zapoznali mnie pierwszy raz ze swoimi kumplami "po fachu". A ci kumple to tak naprawdę moi idole od wielu lat. Okazuje się, że świetnie znają Chrisa Martina, za co pokochałam ich jeszcze bardziej. Nie sądziłam, że mogę ich kochać "jeszcze bardziej". Poznać taką osobistość, jaką jest Chris to spełnienie marzeń zwykłej fanki. A rozmawianie z nim jak ze starym kumplem to już coś. Wokalista Coldplay zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jest to naprawdę sympatyczny mężczyzna.
   Wieczory spędzaliśmy albo na zewnątrz na tarasie, brzdękając na gitarach i dając akustyczne koncerty sąsiadom obok, albo w salonie, siedząc na kanapie przy kominku i popijając gorące kakao. Takie spokojne chwile z nimi tez kochałam nad życie. Po szalonym dniu taki odpoczynek to coś, czego mi trzeba.
   Spędzaliśmy też czas na plaży. Tego dnia właśnie tam się wybraliśmy, by poleżeć na piasku, ale nie mieliśmy zamiaru pływać, tak więc nawet nie zakładałam stroju. Dołączyła do nas Annie, która też miała kilka dni wolnego od swojej pracy. W czwórkę położyliśmy się na wielkim, niebieskim kocu. Ja i Annie po środku, a chłopaki na zewnątrz. W czasie grzania się w słoneczku, rozmawiałam z czarnowłosą o wszystkim i o niczym. Akurat zaczęła temat ślubu.
   - Wciąż zastanawiam się nad dwoma restauracjami - mówiła - W jednej jest piękna sala balowa, a w drugiej przecudny ogród, w którym moglibyśmy złożyć przysięgę. No cóż, nie miałabym takich dylematów, gdyby Matt zgodził się na Mediolan...
   - Wiesz co o tym sądzę - przerwał jej wypowiedź.
   - No ale Matt - jęknęła - W Mediolanie jest tak pięknie... - ponownie nie dokończyła, bo chłopak zakrył jej usta dłonią.
   Annie piszczała, próbując coś powiedzieć, po czym się uspokoiła. Strzeliła tak zwanego "focha" i odwróciła głowę w moją stronę. Słyszałam obok siebie cichy śmiech Jareda. Walnęłam go lekko łokciem, by się opanował.
   - I widzisz, tak jest za każdym razem - westchnęła.
   - Weź zrozum facetów - rozmyślałam na głos - Do nich trzeba mieć instrukcję obsługi.
   - A do was to nie? - powiedział Jay.
   - Ale nas można zrozumieć - stwierdziłam pewnie.
   - Mówisz do faceta, Charlie - rzekła Annie - Kobieta kobietę zrozumie, ale facet już nie koniecznie. Kobieta już łatwiej zrozumie mężczyznę, niż on ją.
   - Przykład - poprosił Matt.
   - Jared.
   - Co ja? - podniósł się lekko, by widzieć nas wszystkich.
   - Ja, kobieta, od razu zrozumiałam, że twoje zachowanie przy Charlotte jest efektem zakochania się w niej. To samo ona stwierdziła. Ty, facecie - podkreśliła to słowo - nie zrozumiałeś, że Charlie w tamtym okresie czuła się nieswojo przez to, bo była już z innym facetem, z Arturem... Wybacz, słonko - poklepała mnie po ramieniu.
   - Mnie to już nie boli - machnęłam ręką.
   Byłam w takim momencie życia, że już zapomniałam o krzywdzie wyrządzonej przez Artura, więc nie bolała mnie każda wzmianka o nim. Jednak wciąż zdarzało mi się śnić o tej sytuacji i budzić się z płaczem. Zawsze budziłam tym Jareda. On doskonale wiedział, o czym śnię, ale mimo to nic nie mówił i tylko mnie przytulał tak długo, aż ponownie zasnęłam. Rozumiał mnie w tej chwili.
   - Wracając... - kontynuowała - Nie rozumiałeś jej wtedy i wciąż próbowałeś walczyć o jej względy, które już od wielu lat masz zapewnione u niej. Przez to tylko pogarszałeś jej stan psychiczny i dziewczyna miała zły humor.
   Patrzyliśmy na nią z niemałym zaskoczeniem na twarzach. Ona mogłaby zostać psychologiem, gdyby tylko chciała. Przerażało mnie tylko to, że tak dobrze zna moje wnętrze i doskonale odczytała u mnie wszystkie uczucia. A podobno nie da się czytać w myślach...
   - No co? - zaśmiała się.
   - Przerażasz mnie - przyznał Jay - Matt, ona ci tak cały czas...
   - Kwestia przyzwyczajenia - westchnął.
   - A przeszkadza ci to? - spytała swojego narzeczonego.
   - Nie. Bo cie kocham mimo twoich wad - cmoknął ją w czółko.
   - Ojej - uśmiechnęła się słodko, lecz po chwili dotarł do niej sens tych słów - Ej - walnęła go w ramię.
   - Przepraszam, kochanie. Nie mogłem się powstrzymać - śmiał się głośno.
   Tacy rożni, a jednak tak dobrze się dobrali. Mimo tych wszystkich przytyk, uwag i kłótni o byle błahostki, oni kochali się jak stare małżeństwo. To było pewne, że raczej już nigdy się nie rozstaną.
   Jared nachylił się nade mną, obejmując jedną ręką mój brzuch. Wtopił swoje spojrzenie w moich oczach.
   - Dzieci - szepnął rozbawiony.
   - Odezwał się ten, który wciąż uwielbia lizaki - odgryzł się jego brat.
   - Cicho tam - uśmiechnął się zadziornie - Nikt nie musi tego wiedzieć.
   Przybliżył twarz do mojej po chwili patrzenia na siebie i złożył na mych ustach pocałunek. To był najsłodszy całus, jaki od niego dostałam. Nie wiem czemu, tak jakoś. Ogólnie jego pocałunki są wyjątkowe. Robił to często, ale mimo to nigdy nie poczułam efektu znudzenia. Gdy gdzieś jechał i nie było go przez cały dzień, z utęsknieniem czekałam na moment, aż wróci i będzie znów obok mnie. Ciężko jest mi się z nim rozstawać.
   - Awww jak wy słodko razem wyglądacie - rzekła uradowana Annie, patrząc na nas - Ja wiedziałam, że wy do siebie pasujecie! Od razu to wiedziałam, jak tylko poznałam ciebie i historię waszej znajomości. Jestem jasnowidzem! - uniosła ręce ku górze w geście zwycięstwa.
   - Annie, opanuj radość - opuściłam w dół jej ręce - Wiemy jak było.
   - Daj mi się nacieszyć waszym szczęściem.
   Pokręciłam głową z niedowierzania. Ta dziewczyna powinna dziesięć razy zastanowić się co chce powiedzieć, a potem i tak tego nie mówić. Jej głowa była była pełna teorii, plotek i innych tematów. Tylko ją wziąć do tajnej organizacji naukowej i robić na niej eksperymenty. Na bank nie jeden naukowiec by się zdziwił i dostał depresji.
   Po południu poszliśmy pospacerować po ulicy, przy linii plaży, na której chadzało też wielu innych mieszkańców LA. Jay trzymał mocno moją dłoń, pokazując tym, że jestem tylko jego. Chyba zauważył, że czasem spoglądają na mnie inni mężczyźni. A że jest typem zazdrośnika, od razu musiał zadziałać. Mnie to bardzo pochlebiało.
   Idąc tak zauważyłam paparazzi, robiący nam zdjęcia. Wkurzyłam się i chciałam gdzieś się skryć, ale Jay mnie uspokoił, tłumacząc, że to tylko ich praca. W sumie to była prawda, ale denerwowało mnie to, że często posuwali się za daleko. Zrobią wszystko, by mieć jakieś upokarzające bądź sensacyjne zdjęcie gwiazdy, by dostać za to sporą sumkę pieniędzy. Irytujące.
   Po drodze spotkaliśmy Hayley, Stevena i Chada, którzy także wybrali się na spacer. Nasz zespół też zarządził krótką przerwę na odpoczynek. Ostatnio mieliśmy intensywne ćwiczenia, a sprawa z Arturem, który postanowił odejść z zespołu na pewien czas i wyjechać z Polski, trochę nas wykończyła psychicznie. Tak, odszedł sam z siebie. Ale że przyjaciele mają do niego szacunek jako muzyka i nie umieliby zerwać z nim kontaktu, bo znają się już bardzo długo, to powiedzieli mu, że może wrócić, kiedy będzie chciał. Jednak nie wiemy na ile postanowił wyjechać.
   Przyjaciele pytali się mnie, kiedy będzie gotowy tekst, który obiecałam napisać.
   - Myślę, że na jutro będzie gotowy - odpowiedziałam.
   - To dobrze, bo jestem spragniony nowych rzeczy - stwierdził Steve - Mam tyle pomysłów na partie perkusyjne.
   - Tak dużo, że przez ostatnią noc walił w perkusję do samego rana. I spać nie dawał - skarżyła się Hayley.
   - Oj weź - objął ja ręką - Wiesz jaki jestem.
   - I to mnie martwi - westchnęła.
   Czasem się dziwiłam, jakim cudem jeszcze się nie pokłócili i nie zerwali. Jak opowiadali, przez wiele lat uważali, że w ogóle do siebie nie pasują. Obrażali się nawzajem, kłócili się. Jednak mimo tego lubili swoje towarzystwo. No i w końcu zaowocowało to miłością.
   Wszędzie miłość, pomyślałam, Gdzie ja żyję? Mam nadzieję, że to jeszcze długo potrwa.
   - Jutro masz czas? - spytał Chad, który do tej pory był cicho.
   - Niezbyt - skrzywiłam się - Tata przyjeżdża jutro, a chłopaki mają premierę płyty i chciałabym być obecna wtedy.
   Kilka dni wcześniej dzwonił tata i poinformował, iż przyjedzie w końcu do LA. Znalazł ładny, skromny domek niedaleko nas, więc mogliśmy widzieć się o wiele częściej.Nie mogłam się doczekać jutra.
   - Szkoda...
   - Ale moglibyście przyjść na premierę - zaproponował Matt - Jesteście zawsze mile widziani.
   - No właśnie - potwierdziłam - Co wy na to?
   - Pewnie - ucieszyła się Hayley.
   Po tej krótkiej rozmowie, pożegnaliśmy moich przyjaciół i wróciliśmy do domu, by tam spędzić resztę dnia. Matt i Annie poszli do siebie, a ja z Jayem udaliśmy się do kuchni, by zjeść jakiś deser. Wyjęliśmy lody truskawkowe i waniliowe, które następnie nałożyliśmy do pucharków. Polaliśmy je sosem tofikowym, po czym dopełniliśmy je bitą śmietaną, co było błędem, bo od razu Jared zaczął mnie nim mazać po twarzy. Nie zostawiłam tego tak, więc wzięłam polewę czekoladową i wycisnęłam mu ją na głowę. Popłynęła mu po czole, przez co głośno się śmiałam. On oczywiście mi tego nie darował. Chwycił za sos, którym polaliśmy lody i skierował go w moją stronę. W efekcie rozpoczęliśmy prawdziwą wojnę. Biegaliśmy wokół kuchni i wciąż laliśmy się słodkimi cieczami. Po kilku minutach całe pomieszczenie było ubrudzone od tego. Jared dopadł mnie i mocno objął rękoma. Całował mnie po szyi, zlizując ze mnie słodki sos. To było przyjemne. Jednak nie przewidziałam następnego ruchu. Uniósł mnie do góry i przerzucił przez ramię. Nie wiedziałam co chce zrobić. Jak wyszedł ze mną do ogrodu, domyśliłam się. Pobiegł w stronę basenu i wrzucił się do niego razem ze mną. Nie wiem co miał na celu, ale przynajmniej oczyściłam się z deseru. Wypłynęłam na powierzchnię, po czym rozglądałam się za Jayem. Nie umiałam go wypatrzeć. Po chwili poczułam dłonie, dotykające mnie w pasie, które gwałtownie pociągnęły mnie pod wodę. Jared się zbliżył i pocałował moje usta. Scena niczym z romantycznego filmu. Tylko, że nie jestem mistrzynią w pływaniu, a co dopiero w nurkowaniu, tak więc długo to nie potrwało. Po kilku sekundach musiałam wypłynąć. Podpłynęłam do drabinki, wyszłam z basenu i padłam na plecach na trawie. Musiałam złapać oddech. Jared szybko do mnie poszedł.
   - Wszystko w porządku? - nachylił się nade mną.
   - Nie, czuję się świetnie - powiedziałam z ironią.
   - Przepraszam. Zapomniałem, że nie umiesz nurkować - tłumaczył się.
   - Bo to takie trudne do zapamiętania - zaśmiałam się.
   - No wybacz, kochanie - cmoknął moje czoło.
   Wstaliśmy z ziemi i mokrzy wróciliśmy do domu, by się osuszyć. Weszłam na górę i skierowałam się do mojego pokoju. Tam przebrałam moje mokre ciuchy na świeże i mogłam wrócić do Jareda. Idąc przez korytarz, usłyszałam ciekawe dźwięki dochodzące z pokoju Matta. Zakochańcy świetnie się już bawili, a nie było jeszcze dwudziestej. Zaśmiałam się cicho i zeszłam na dół.
   Czy nas też tak słychać?, zastanawiałam się.
   Jared dokańczał w kuchni nasze desery, po czym przyszedł z nimi do salonu, gdzie siedziałam na kanapie. Podał mi jeden z pucharków i przysiadł obok mnie. Delektowanie się lodami i przebywanie z Jaredem to idealne zakończenie dnia. Od następnego chłopaki nie mieli mieć spokoju, bo premiera płyty, koncerty, wywiady itp. A ja ze swoim zespołem miałam szykować się na nagranie naszej pierwszej EP-ki. Zdecydowaliśmy, że musimy to w końcu zrobić, by był o nas większy rozgłos. Ludzie zaczęli nas słuchać, pytać o nas. Tak więc to idealne okazja do wykorzystania.
   Jutro też przyjechać do nas miał mój tata. Po trzech miesiącach miałam go ponownie ujrzeć. Ta myśl napawała mnie entuzjazmem. Mając obok siebie ojca tutaj to najlepsze co mogło mnie spotkać. Jego wsparcie zawsze było najważniejsze w moim życiu, a zwłaszcza teraz by się przydało i to bardzo. Bycie w zespole nie jest łatwe, ale na pewno ekscytujące i nie znam lepszej rzeczy na świecie. Dlatego też wsparcie najbliższych jest bardzo wskazane.
   Po zjedzeniu lodów, postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Po namyśle wybraliśmy Najlepsze najgorsze wakacje. Świetna komedia i obyczaj w jednym. Fajnie się oglądało. Jared co chwila szeptał mi jakieś słodkie słówka, czym mnie zaskakiwał. Zazwyczaj czegoś takiego nie robił. A tego dnia był naprawdę romantyczny. Jednak robił tak, by uśpić moją czujność. Po dzisiejszych wyczynach, bardziej uważałam na jego ruchy, więc nie dziwię się, że chciał mnie uspokoić, by po chwili wprowadzić w życie swój szatański plan. Przejechał dłonią po moim udzie do brzucha, wsadził rękę pod moją koszulkę i... stało się. Zaczął mnie łaskotać. Wybuchłam panicznym śmiechem, próbując mu uciec. Niestety jest silniejszy i trzymał mnie mocno. Po kilku minutach jednak udało mi się wyrwać z jego uścisku i podniosłam się z kanapy, odsuwając się nieco. Po minie Jareda, mówiącej "myślisz, że się poddam?" wiedziałam, że popełniłam błąd. Zaczął mnie gonić wokół salonu. Śmialiśmy się przy tym bardzo głośno. Role się odwróciły, gdy chwyciłam poduszkę z fotela i ostrzegłam, że będę uderzać. Bardziej go to rozbawiło niż przeraziło, ale i tak tym razem on zaczął uciekać. Dopadłam go przy kanapie, na którą go popchnęłam. Upadł na nią ze śmiechem. Usiadłam na nim okrakiem i atakowałam go poduszką, nie za mocno, by przypadkiem nie uszkodzić jego twarzyczki. Jay nawet się nie bronił, tylko przyglądał się z rozbawieniem moim wyczynom. Przerwałam atak.
   - Ciebie to nie rusza - zasmuciłam się - Buu.
   - No nie - wysłał mi buziaka, a ja ponownie przyłożyłam mu z poduszki.
   - Buziak nic nie da - oznajmiłam z udawaną powagą.
   - Akurat - parsknął, a ja znowu go walnęłam.
   - Nie wierzysz?
   - Każdy wie, jak reagujesz na mój dotyk - położył dłonie na moich udach.
   - Jak to każdy? Czyżbyś ogłosił to już całemu światu na twitterze? - zmrużyłam oczy.
   - Wspomniałem tylko, że lubisz jak cię przytulam - przewrócił oczami - Spokojnie, nie będę pisał na portalu społecznościowym, że uprawiamy dziki seks całymi nocami. No błagam - zaśmiał się.
   Czasem go jednak nie rozumiem. Ale i tak kocham tego wariata.
   Odłożyłam poduszkę z powrotem na fotel i położyłam się obok Jareda, opierając głowę o jego ramię. Byłam lekko zmęczona. Był tak dobry dzień, że aż się dziwiłam, iż nie stało się jeszcze nic okropnego. Tak jakby mój pech dnia codziennego znikł. Jak na razie mnie to pasowało.
   Podczas, gdy Jared mnie całował, ktoś zaczął pukać do drzwi. Na początku nie zwracaliśmy uwagi, ale potem Jared poddał się, wstał i poszedł by otworzyć. Gdy usłyszałam jak ktoś głośno mówi, podniosłam się z kanapy i miałam zamiar skierować się do przedpokoju, lecz stanęłam w miejscu, kiedy do salonu wszedł gość. Te krótkie do ramion blond włosy, zielone oczy, kilka zmarszczek na twarzy, mały nosek... Patrzyłam i nie mogłam uwierzyć.
   - Mama?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze trochę i będzie lepiej. Może.
Ostatnio nie mam weny do tego opowiadania. Zajmuje mnie inna historia teraz, która spokoju mi nie daje i myślę nad zaczęciem jej. Możecie liczyć, że za niedługo pojawi się mój nowy blog.
Komentarze, błagam. BŁAGAM.
Jeśli dalej będzie mi szło tak ciężko z tym blogiem, prawdopodobnie go zawieszę. Historia stała się nudna i monotonna. Sensu już prawie nie ma. Niby obiecałam sobie, że dotrę do końca, ale nie ma to sensu.

Dziękuję za tak liczne wejścia i że w ogóle tu wchodzicie.

See you soon

Komentarze

  1. Autorko, przestań pisać do szuflady! Zapraszamy do sprawdzenia naszego portalu www.wydacksiazke.pl. Przetestuj system, w którym możesz samodzielnie zaprojektować i opublikować własną książkę.Po więcej informacji na temat self-publishingu zapraszamy na www.blog.wydacksiazke.pl Pozdrawiamy, WydacKsiazke.pl

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prolog

Część II: Upadek - Rozdział 14

Rozdział 13