Część II: Upadek - Rozdział 14

   Czuję, że się unoszę. Nie, ktoś mnie niesie. Słyszę jego oddech. Swoimi silnymi rękoma trzyma mnie mocno. Nie wiem dokąd zmierza. Nie mam siły by otworzyć oczy i zobaczyć kim jest. Jestem bardzo senna i czuję, że za chwilę odpłynę. Ten ktoś poprawia moje ułożenie na jego rękach, po czym się zatrzymuje.
   - Hej - ktoś zaczyna mówić szeptem - Ja idę do domu. Przeproś ode mnie wszystkich, że nie zostałem na noc - to chyba Chad.
   - Dobra, przekażę - odzywa się - Cześć.
   Rusza dalej. Wchodzi po schodach. Nadal nie wiem kto mnie trzyma. Próbuję myśleć. Kto zazwyczaj mnie zanosi, gdy zasypiam? Matt? Nie. Jared?
   Cicho jęknęłam. On to usłyszał.
   - Ciii, spij dalej - szepcze mi do ucha.
   Kładzie mnie na miękkim łóżku i przykrywa kołdrą. Delikatnie muska ustami moje czoło. Chcę otworzyć oczy, poruszyć się, powiedzieć cokolwiek. Nie mam sił. Łóżko było tak bardzo wygodne, że odpłynęłam w sen po kilku chwilach. Ostatnie co pamiętam to ciepło jego ramion...


   Obudziłam się gdzieś o dziesiątej rano, będąc nawet wypoczęta. Po takiej imprezie sądziłam, że będę mieć kaca, a tu proszę, jedynie lekko obolałe kości. To po wywrotce na schodach. Już nigdy nie będę gonić Matta, nawet jeśli ukradnie mi telefon.
   Czułam, że opierałam głowę o czyjeś ramię. Byłam pewna, że to Artur. Choć to on pierwszy poszedł do mojego pokoju spać, więc czy dałby radę wstać, by mnie przynieść do pokoju? Mam jakieś prześwity w głowie. Wiem, że ktoś mnie niósł. A może to był sen?
   Odwróciłam głowę i ujrzałam obok siebie Jareda. Myślałam, że dostanę zawału. Jęknęłam cicho. Nawet nie byłam w swoim pokoju. Co ja tu robiłam? Podniosłam się, by się rozbudzić i ocenić sytuację. Byłam ubrana, tyle dobrze. On był bez koszulki. Trochę krępujące. Zasłoniłam twarz dłońmi i pokręciłam głową.
   - Kurwa - szepnęłam.
   Znowu to samo. Obudziłam się w jego łóżku. I ponownie miałam urwany film. Nie pamiętam ostatniej godziny przyjęcia. To denerwujące.
   - Nie przeklinaj - usłyszałam za sobą zachrypnięty głos Jaya.
   - Nie rozkazuj mi - walnęłam go lekko w brzuch.
   - Jaka ty agresywna - zaśmiał się, podniósł i oparł o nagłówek łóżka.
   - Czy po każdej imprezie muszę trafiać do twojego pokoju? - ziewnęłam, patrząc na niego.
   - Wybacz, kicia. Tak wyszło - westchnął.
   - Oświeć mnie
   - Zasnęłaś. A że twój Romeo już dawno padł, to ja się tobą zająłem - tłumaczył - Nie pamiętasz?
   - Nie - skrzywiłam się - A Czemu nie zaniosłeś mnie do mojego pokoju? - wciąż byłam ciekawa jak tu trafiłam.
   - Bo ktoś już zajął tam twoje miejsce - widziałam, że za chwilę wybuchnie śmiechem.
   - Kto? - zmrużyłam oczy.
   Popatrzeliśmy na siebie, po czym wstałam razem z nim z łóżka i podeszliśmy do moich drzwi. Lekko je otworzyłam i zajrzałam do środka. Widok jaki tam zastałam był najdziwniejszym, a jednocześnie najśmieszniejszym co widziałam przez całe swoje życie. Zasłoniłam usta, by powstrzymać śmiech. Artur i Steven razem w moim łóżku, tulący się mocno jak para kochanków.
   - O ja cie... - byłam podjarana - Romeo znalazł swoją Julię - zaśmiałam się cicho, po czym pobiegłam po Hayley, która już nie spała.
   Przyszła ze mną do pokoju i jej reakcja była dokładnie taka sama. Musiałyśmy być naprawdę cicho, by ich nie obudzić.
   - Trzeba to uwiecznić - stwierdziła, podchodząc bliżej nich.
   - Szantażyk - wzięłam swój aparat z półki i zrobiłam temu obrazkowi zdjęcie.
   Obudziłam ich niestety fleszem. Artur powoli otworzył swoje niebieskie perełki i spojrzał w naszym kierunku. Ja, Hayley i Jay zachowywaliśmy powagę patrząc na niego pokerowym wzrokiem. Byliśmy jak tajni agenci.
   - Artur - zaczęłam - Nie wiem co o tym myśleć... ale nigdy nie sądziłam, że zdradzisz mnie z facetem.
   On nie wiedział co mam na myśli. Przetworzył na spokojnie w głowie to co mu powiedziałam, spojrzał na Stevena i gwałtownie wstał, powodując u nas głośny śmiech. Odszedł na dwa metry od łóżka ze zdziwionym wyrazem twarzy.
   - Przysięgam, nie wiem jak on tu trafił - podniósł ręce w geście obronnym.
   - A szkoda - nie umiałam się opanować.
   - No właśnie, przecież zasypiał ze mną... - Hayley nagle przerwała swoją wypowiedź, a ja spojrzałam na nią, przestając się śmiać.
   - Co?
   Nie odpowiedziała, gdyż podeszła do Stevena, który dopiero dochodził do siebie. Ja zostałam bez odpowiedzi. Czyżby coś się między nimi wydarzyło?
   Artur przyszedł do mnie i przywitał buziakiem. Zaczął mnie pytać gdzie spałam. Wolałam mu nie mówić, że zasnęłam w pokoju Jareda, więc odpowiedziała, że w gościnnym z Hayley. Uwierzył mi. Gdybym wyznała prawdę, wcieknąłby się, a nie chcę się z nim kłócić. Dlatego wolałam to przemilczeć.
   Zeszłam z Hayley na dół, by ocenić stan domu. Jak po moich urodzinach - syf, brud, śmieci i inne. Tak kończą się przyjęcia u braci Brown. Chris i Melanie zasnęli na kanapie, wtuleni w siebie. Wyglądali słodziutko. Zajrzałam do kuchni i kolejny śmieszny widok.
   - Jared! Dominic zasnął na stole! - zawołałam.
   - Norma - pojawił się w pomieszczeniu.
   - Budzimy go? - spytałam.
   - No trzeba by to zrobić - przyznał.
   Podeszliśmy do niego i odliczając do trzech, zepchnęliśmy go na podłogę. Nie poskutkowało. Spał jak zabity. Przez moment myślałam, że faktycznie tak jest. Jednakże oddychał, więc żył. Podjęliśmy zdecydowane kroki. Artur i Jay wzięli go za ręce i nogi, a ja z Hayley szłyśmy za nimi w stronę basenu. Chłopaki nawet nie odliczali i wrzucili czarnowłosego od razu prosto do wody. Tym razem się ocknął. Wypłynął na powierzchnię i patrzył na nas z zamiarem mordu. My za to ponownie wybuchliśmy rozbawieni. Uwielbiam takie poranki.
   Zgłosiłam się na ochotnika do robienia śniadania dla wszystkich, więc zabrałam się do roboty razem z Hayley. Szykowałyśmy kanapeczki. Ja smarowałam kromki chleba masłem, a przyjaciółka kładła na nie liście sałaty i plasterki pomidora i ogórka. W trackie czynności rozmawiałyśmy ze sobą.
   - Charlie, czemu powiedziałaś Arturowi, że spałaś ze mną w pokoju? - spytała, zmieniając temat.
   Nie wiedziałam, że to usłyszała. Myślałam, iż mówiłam to na tyle dyskretnie, że nikt nie słyszał. Najwidoczniej się myliłam.
   - Em... - zatkało mnie - Powiem, jeśli obiecasz, że zostawisz tą informację dla siebie.
   - Obiecuję - położyła dłoń na sercu - Słowo harcerza.
   Zobaczyłam, czy w pobliżu kuchni nikogo nie ma, po czym cicho opowiadałam wszystko co wiedziałam. Dziewczyna była w lekkim szoku. Nie dziwiłam jej się.
   - Ale tylko spaliście czy było coś więcej? - pytała.
   - Powiedział mi, że tylko spaliśmy.
   - Powiedział? - spojrzała na mnie poważniej.
   - Nie pamiętam ostatniej godziny - wyznałam.
   - Znowu? - zaśmiała się.
   - Ale tylko godziny, nic wielkiego - broniłam się.
   - Ale coś wielkiego mogło się stać, a on ci o tym nie mówi - stwierdziła, zaczynając jeść jedną z gotowych kanapek.
   - Myślisz? - skrzywiłam się, a ona potrząsnęła głową.
   Mogła mieć trochę racji. Po tym jak nie powiedział mi co się wydarzyło między nami po urodzinach, bałam się wypić zbyt dużo. Nienawidzę mieć urwanego filmu.
   Wciąż jednak zaprzeczałam jej teorii i powtarzałam, że mu ufam i mu wierzę. Tym razem chyba by mnie nie oszukał. A przynajmniej tak myślałam.
   Przybyła do nas Annie. Od wczoraj uśmiech nie schodził z jej twarzy. Była naprawdę szczęśliwa, że została narzeczona Matta. Byłam dumna z mojego braciszka. Będą wspaniałym małżeństwem.
   - Cześć, dziewczęta - przywitała nas - Zapowiada się piękny dzień - przeciągnęła się, po czym wzięła kanapkę.
   - Możliwe - rzekłam.
   - To co? - wzięła kęsa - Macie jakieś świeże plotki? - usiadła na krześle.
   - Jedna by się znalazła - zaśmiała się Hayley, a ja palcem na ustach pokazałam, że ma milczeć.
   - Co? Jaka? - spojrzała na nas z nadzieją.
   - A nic takiego - machnęłam ręką.
   - Jak to nic? Gadaj - nalegała.
   Westchnęłam ciężko i chwilę myślałam. Jak jej powiem, wygada się. Chyba, że dla mnie będzie milczeć, lecz nie mam pewności. Ona jest nieprzewidywalna i wiem, że może puścić parę przez przypadek. Więc oc mam zrobić?
   Wytłumaczyłam jej, że powiem gdy będę pewna, iż zachowa tą tajemnicę. Ona to zrozumiała, ale wyczułam, że trochę ją to zasmuciło. No niestety, ale tej informacji lepiej nie rozpowiadać na prawo i lewo. Chociaż... czego ja się bałam? To nie była zdrada. A no tak, Artur by nie zrozumiał. Zerwałby ze mną. A może nie? Kurczę, to skomplikowane.

                                                                               ***

   Wieczorem leżałam na huśtanej ławce i słuchałam muzyki. Odpoczywałam przez resztę dnia. Przy okazji myślałam i próbowałam przypomnieć sobie, co działo się przed moim wczorajszym zaśnięciem. Miałam nadal jakieś prześwity w pamięci. Pamiętam, że byłam w ogrodzie, ale to tyle. Ja chyba powinnam przestać pić na przyjęciach. Ja bym bardzo chciała pamiętać całość wydarzeń.
   Zobaczyłam, że zmierza do mnie Jared. No tak, Matt pojechał z Annie na kolację, więc nie miał z kim gadać, to idzie do mnie. Nie no, lubi ze mną rozmawiać, ja z nim mimo wszystko. Powoli zapominałam o tym co Annie mówiła na temat jego zachowania. Przez jej szalone teorie miałam takie wrażenie. To mi się wszystko wydawało. Znaczy tak sobie wmawiałam. Miałam nadzieję, że to tylko moja chora wyobraźnia, pobudzona przez słowa gadatliwej modelki.
   Zrobiłam mu miejsce na ławce, by mógł usiąść. Zdjęłam słuchawki i wyłączyłam muzykę.
   - Ciekawy dzień - stwierdził.
   - Prawda - westchnęłam - Jared...
   - Słucham - spojrzał w moje oczy.
   - Co się działo zanim zasnęłam? - nie musiałam mówić więcej, wiedział co mam na myśli.
   - Na pewno nic na miarę tamtej nocy - uspokoił mnie, drapiąc się po głowie.
   - Powiedz, proszę - chciałam to już wiedzieć.
   - No zobaczyłem, że wyszłaś do ogrodu, lekko się kiwając na nogach, to poszedłem za tobą - opowiadał - Usiadłaś tu, na ławce. Przysiadłem obok. Przez kilka chwil nic nie mówiłaś, patrzyłaś na jakiś punkt przed sobą. W końcu powiedziałaś... "Nowy rok, a problemy wciąż te same" - spuściłam wzrok - Spytałem o co ci chodzi, a ty że czujesz, iż niedługo wszystko się spieprzy. A potem położyłaś się i głowę oparłaś na moim udzie. I tak zasnęłaś.
   Nawet wiarygodna opowieść. Co ze mną było, że gadałam jak emo dziecko? Zwykle takie uwagi zostawiam dla siebie. Alkohol sprawił, że mówiłam to, czego nigdy bym nie wyznała. No proszę, myślałam, że coś takiego dzieje się tylko w filmach.
   - Mówiłam coś jeszcze? W sensie wyznałam coś więcej niż powinnam?
   - Nie - pokręcił głową.
   Tyle dobrze. Gdybym zaczęła gadać coś o czym nie powinnam, byłoby źle.
   - Wiesz co... Dzięki, że nie zostawiłeś mnie na tej ławce - przyznałam.
   - W życiu bym cię nie zostawił - objął mnie ręką i przyciągnął do siebie.
   Może i brzmiało to dwuznacznie, no ale to przecież Jared. U niego nie wszystko jest jasne.

Kilka dni później                                                       ***

   Byłam dziś bardzo szczęśliwa. Rozmawiałam z ojcem i oznajmił, że właśnie rozwiódł się z moją matką. Nareszcie zaczynał nowe życie. Wszystko szło idealnie. Na dodatek mówił, że jak tylko załatwi ostatnie sprawy, przeprowadzi się do LA. Jeszcze nie wiedział kiedy, ale wstępnie mówił o marcu. Ja mogłam poczekać. Chciałam, żeby już przyjechał. No ale to nie było możliwe niestety. Tak więc cierpliwie czekałam na ten moment.
   Przebywałam akurat w salonie, oglądając jakiś film. Jared przyszedł i usiadł obok mnie z wielkim uśmiechem. Był wyraźnie z czegoś zadowolony. Ciekawość tak mnie zżerała, że nie mogłam nie spytać o co chodzi.
   - Z czego się tak cieszysz? - spojrzałam na niego.
   - No... Właśnie gadałem z menadżerem i z chłopakami i... prawdopodobnie wydajemy płytę za trzy miesiące - uśmiechnął się, a jego oczy pojaśniały z radości.
   - O rany! To fantastycznie - przytuliłam go.
   - O ile oczywiście napiszę jeszcze pięć piosenek i zdążymy zremiksować całość - tłumaczył.
   - Dacie radę - machnęłam ręką - Znając ciebie to szybko to zrobisz.
   - No wiem, wiem - zaśmiał się - A właśnie, chcesz ze mną zaśpiewać "Something More"? Menadżer cię słyszał i stwierdził, że to całkiem dobry pomysł.
   Kompletnie o tym zapomniałam. Nie zastanawiałam się nad tym ostatnio. Czy chciałam? To była niepowtarzalna szansa zaistnieć na albumie takiego zespołu. Wiem, miałam swój i z nimi tez walczyłam o wybicie się na rynek muzyczny, ale to tylko jedna piosenka, nie zdradziłabym ich. Ja tego chciałam.
   - Tak, możemy spróbować - pokiwałam głową.
   - To świetnie - objął mnie, przyciągnąć do siebie i cmoknął w czółko.
   Nic się nie zmieniło. Dalej robił to samo. Ale ja nadal sądziłam, że to normalne z jego strony. Postanowiłam nie słuchać już Annie w tej sprawie. Miałam paranoję.
   Od razu po mojej zgodzie pojechaliśmy do studia nagrać utwór. Był tam cały zespół i do tego ich menadżer, Rob, starszy mężczyzna po trzydziestce z blond włosami. Wszyscy przysłuchiwali się mnie i Jaredowi. Chyba szło dobrze, sądząc po ich minach. Zachowałam pełen profesjonalizm i nie dałam po sobie poznać, że lekko się denerwowałam. Jared dodawał mi otuchy. Piosenka była prawie gotowa. Przerwaliśmy na chwilkę, by usłyszeć opinię.
   - I jak, Rob? - spytał Jay.
   - Jest świetna. I piosenka i dziewczyna - uśmiechnął się - Myślę, że to będzie hit. To coś co potrzebuje wasza płyta.
   Odetchnęłam z ulgą. Udało się. Mój głos miał zabrzmieć na ich najnowszym albumie. Miało go usłyszeć miliony ludzi. To było najfajniejsze uczucie na świecie.
   Gdy już mieliśmy zacząć dokańczać piosenkę, do studia wszedł jakiś nieco starszy od Roba mężczyzna, na oko miał czterdzieści parę lat. Ubrany w granatowy garnitur jak gdyby nigdy nic stanął w pomieszczeniu i kazał przerwać nagranie. Ja pomyślałam, że to bezczelne zachowanie, ale chłopacy spoważnieli tak bardzo, że aż sama się przeraziłam.
   - Witajcie - przywitał się.
   - Witam, panie Martinez - ścisnął mu dłoń Rob.
   - Jak idą prace nad albumem? - popatrzył w naszą stronę.
   - Świetnie. Dzisiaj pracujemy nad "Something More" - był bardzo wyluzowany - Pamięta pan?
   - Tak. Zapowiada się świetna piosenka - uśmiechnął się.
   - Dziś dogrywamy wokale. Zaprosiliśmy do współpracy...
   - Chwila, nie było mowy o żadnej współpracy - przerwał mu.
   - Spokojnie, ta współpraca to będzie sukces. Ta czerwonowłosa dziewczyna, Charlie - wskazał mnie ręką - jest niesamowita. Tego potrzebuje ta płyta.
   - Rob, rozumiem cię. Niestety nie tylko ja decyduję - tłumaczył - Wytwórnia ustala, czy możecie brać kogoś do współpracy na jedną piosenkę. W tej sytuacji wątpię, by zgodzili się na nią. Nie wiem jak brzmi i nie mam pełnego obrazu sytuacji, ale mimo wszystko nie jest znana, więc tym bardziej wytwórnia będzie mieć powody by być przeciwko.
   Nie wiedziałam co myśleć. Czyżby marzenia o byciu na ich płycie właśnie uciekają? Zrobiło mi się tak głupio.
   - Wybacz... Charlie - skierował do mnie - Ale taki jest show-biznes jest okrutny. Jeszcze się o tym przekonasz - pokiwałam głową na znak zrozumienia - Nawet gdybyś mi się spodobała, nie wiem czy reszta byłaby tego samego zdania.
   - Rozumiem - spuściłam głowę.
   - Muszę już iść - stwierdził - Nie załamuj się, Charlie. Naprawdę jest mi przykro.
   Wyszedł, a my milczeliśmy, nie wiedząc co dalej. Każdy był zamyślony i próbował to przetrawić. Właśnie jeden człowiek zrzucił mnie na ziemię i powiedział, że to niemożliwe. Mam to ot tak zostawić czy walczyć dalej? Byłam zagubiona.
   - I co teraz? - spytałam.
   - Spokojnie, załatwię to. Zaśpiewasz, młoda - zapewnił mnie Rob.
   - Nie no, nie chcę sprawiać kłopotu...
   - Nie będziesz dla nas kłopotem - przerwał mi - My cię chcemy.
   - Zrobimy wszystko, by było tak jak chcemy - rzekł Matt.
   Przystałam na tym. Warto spróbować walczyć o swoje. A o taka sprawę to już w ogóle.
   Wróciliśmy do domu w trochę smętnych nastrojach. Ja chwilę później wyszłam z gitarą i zmierzałam do centrum na pierwszą po przerwie próbę zespołu. Stęskniłam się za odpałami w naszej melince. Po drodze spotkałam Hayley, która ze swoim basem szła tam gdzie ja. W czasie drogi rozmawiałam z nią.
   - Robimy coś wieczorem? - spytałam.
   - Chciałabym, ale... jestem zajęta - przyznała.
   - A co robisz?
   - Em... Wychodzę.. na spacer... sama - czułam, że wymyślała na szybko.
   - Hayley - spojrzałam na nią podejrzanie - Ty nie umiesz kłamać.
   - Kurwa... - przygryzła wargę.
   - Wychodzisz, ale gdzie?
   - Na... na randkę.
   - Z kim? - nie dawałam jej spokoju - Mów, proszę.
   Biła się z myślami. Za pewne to był ktoś, kogo znam doskonale, ale bała się, że mogę źle zareagować. To z kim szłaby na randkę? Nie miałam żadnego pomysłu.
   Dziewczyna wzięła głęboki oddech, stanęła, więc ja też i popatrzyła na mnie.
   - No widzisz... to dość skomplikowane - myślała jak to powiedzieć - Idę ze Stevenem.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jest, dodaję wcześniej rozdział :) Miałam wenę i nie mogłam czekać z dodaniem do niedzieli.
Wciąż zaskakuje mnie liczba odwiedzin na blogu. Jesteście mega, kocham was za to i chcę, żebyście zostawiali po sobie ślad w postaci komentarzy, pliiiiis.
W nagrodę pozwolę wam jutro popytać mnie o szczegóły opowiadania. Odpowiem na wszystkie sprecyzowane pytania. Nie zaliczam pytań typu "Co będzie dalej?".

See you soon

Komentarze

  1. [SPAM] Zapraszam do nowego Katalogu z opowiadaniami. http://k-a-t-a-l-o-g-n-i-k-i.blogspot.com/. Zgłoś się już teraz i zdobądź popularność w blogowym świecie.
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne!! Czekam na ciąg dalszy ^^
    Życzę weny~Jo

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prolog

Rozdział 13